
Biała szata zwycięzcy (Ap 3,4-6).
Osoba jest misterium. Świętą tajemnicą pojednania pomiędzy wolnością a komunią. Taka jest teologiczna definicja osoby i jak przystało na teologię więcej zakrywa niż objawia, bardziej zaciemnia niż wyjaśnia. Jednak nie jest to przejaw braku kompetencji nauk teologicznych. Raczej mamy do czynienia z tak wielkim bogactwem rzeczywistości, jaką jest osoba, że naszemu rozumowi brakuje adekwatnych narzędzi, którymi mógłby się posłużyć, aby ją zrozumieć. Sami będąc osobami potrzebowalibyśmy jakiegoś nieosobowego „lustra”, w którym moglibyśmy „zobaczyć” odbicie istoty tego, co osobami nas uczyniło i wciąż czyni, a wśród innych istot stworzonych takie rozumne „lustro” nie istnieje.
Nie potrafimy zatem określić co to znaczy być osobą. Czym jest osoba sama w sobie. W jakiejś analogii do Trójcy Przenajświętszej i dzięki Bożemu objawieniu wiemy, że osoba ludzka posiada wrodzoną godność, będącą najważniejszym jej atrybutem. Jej godności zaś strzeże szacunek, miłość, prawda, zaufanie, akceptacja oraz wiele innych postaw, których jako osoby oczekujemy od innych osób, a przede wszystkim od Boga. Łatwiej nam jest uchwycić i opisać w konkretnej osobie to „coś” charakterystycznego dla niej – sposób w jaki się porusza, wypowiada, postrzega Boga, świat, ludzi – niż skonstruować precyzyjną definicję.
W Biblii, większość z tych właściwych osobie cech, została wpisana w symbolikę szaty, którą nosi człowiek. Okazuje się bowiem, że chociaż ubiór w każdej epoce podlegał prawom mody, to jednak w biblijnej starożytności pełnił również bardzo ważną funkcję identyfikacyjną. To strój odróżniał króla od kapłana, arystokratę od rolnika, bogacza od biedaka, Żyda od poganina. Był najbardziej wymownym znakiem przynależności narodowej, statusu społecznego i ekonomicznego, pełnionych funkcji, wykonywanych zawodów, a co za tym idzie, ubiór odgrywał ważną rolę w nawiązywaniu relacji, w budowaniu więzi rodzinnych, sąsiedzkich, międzyludzkich. Z jednej strony był materialną formą wypowiedzi człowieka na swój własny temat. Z drugiej, oznaczał jego osobistą przynależność do konkretnej grupy społecznej.
Bardzo możliwe, że właśnie takie postrzeganie symboliki ubioru wpłynęło na próbę opisania tego, co jest charakterystyczne dla Boga jako Osoby, bo Bóg Starego Przymierza, według autorów biblijnych, także nosi ubrania. Jego szatą jest majestat, a przepasuje się potęgą (Ps 93,1). Gdy staje w obronie swojego ludu przywdziewa pancerz sprawiedliwości, wkłada hełm zbawienia, a Jego płaszczem jest zazdrosna miłość (Iz 59,17). Jednak we fragmencie z Ps 104, który w moim odczuciu jest najbliższy przesłaniu Księgi Apokalipsy, natchniony autor stwierdza, że Bóg okryty jest oślepiającym oczy światłem (w. 2). Pod nim, jak pod płaszczem, ukrywa swoją wspaniałość i swój majestat. Nie może zobaczyć ich człowiek, który próbuje skierować ku Bogu swoje oczy. Byłaby to próba podobna do wpatrywania się gołym okiem w słońce. Nadmiar światła go oślepi. Wspaniałość i majestat może ujrzeć jedynie miłujący Syn, obleczony jak Ojciec w światło. Pozostający z Nim w trwałej więzi, którą symbolizuje w ewangeliach biała szata (Mk 9,3; 16,5). Majestat Ojca jako Boskiej Osoby i mój własny osobowy majestat, zobaczyć można tylko miłującym sercem.
Biel szat oznacza zatem „prześwietlone” serce, a jak przystało światłu, jego właściwością jest rozszczepianie się na poszczególne, widziane przez zmysł wzroku kolory. Biel, nie jest więc w ścisłym sensie kolorem, bo odpowiada sumie wszystkich kolorów światła. Podobnie serce, nie jest w dosłownym sensie organem ciała, ale sumą wrażliwych, świadomie przeżywanych cząstek każdego z organów i zmysłów. Jest dla nich siłą scalającą i nadającą znaczenie mądrością. Dlatego bieli natchnieni autorzy Starego Testamentu przypisywali symbolikę wskazującą na Boga jako Stwórcę i Źródło wszystkiego co istnieje. On, obleczony w światło, scala wszystko co stworzone w prawdę i sens. W Nowym Testamencie ta sama świetlista biel szat objawia Synostwo Boże Jezusa z Nazaretu i zarazem Jego piękne człowieczeństwo, które całe jest sercem. Biała szata jest więc znakiem wyjątkowej relacji jedności, jaka istnieje pomiędzy Ojcem i Synem, a także pomiędzy bóstwem i człowieczeństwem w Synu.
Biała, świetlista szata Syna Bożego jest tak „wielka”, że dzieli się nią ze swoimi uczniami, pragnąc wprowadzić ich w ten sposób w więź z Ojcem. Pragnie nauczyć ich jak być Jego synami. W Jego słowach skierowanych do zwycięskich uczniów z Listu do Kościoła w Sardes, biała szata jest darem przygotowanym właśnie dla nich. Lecz w Sardes masz kilka osób, co swoich szat nie splamiły; będą chodzić ze Mną w bieli, bo są godni. Tak szaty białe przywdzieje zwycięzca, i z księgi życia imienia jego nie wymażę. I wyznam imię jego przed moim Ojcem i Jego aniołami (Ap 3,4-5). Zwycięstwo w Liście do Kościoła w Sardes, jak zapewne pamiętamy ze wcześniejszej naszej medytacji, to obecność, świadomość i doświadczanie własnego „jestem”, bo tak brzmi najbardziej pierwotne imię każdego z nas. Teraz, kontynuując naszą lekturę Listu do chrześcijan w Sardes i czyniąc kolejny krok za Chrystusem odkrywamy, że kontynuacją kontemplacji własnego „jestem” jest symboliczne przywdzianie białej, świetlistej szaty. Jej blask świeci bardziej do wnętrza człowieka niż na zewnątrz. Rozświetla tajemnicę jego osoby światłem Trójjedynego Boga, aby „wlać” integrującą moc w serce człowieka i uczynić je zdolnym do rozpoznawania, przeżywania, smakowania tajemnicy bycia osobą, na podobieństwo Boga.
Chrystus, który najpełniej jest Osobą – największą tajemnicą wolności i komunii, tajemnicą, która poznaje samą siebie – obdarowuje świetlistą, białą szatą ciekawości i poznania, fascynacji i rozumienia, czuwania i świadomości osobę, która kontempluje tajemnicę życia. Sekret własnego „jestem” i „Jestem” Boga. Biała, świetlista jest szata usynowienia. Symbol przyjęcia w ramiona Ojca i przynależności do Niego. Symbol wciąż niepoznanej do końca prawdy o człowieku. Symbol życia duchowego, które przetrwa wszystko, nawet śmierć.
Michał Deja OFMCap
Comments are closed.