Filozofia rozwoju (Ap 2,19)

Wszyscy dziś mówimy o rozwoju. Oczekujemy odkrywania nowych technologii, postępu medycyny, gospodarki, a wraz tymi oczekiwaniami idzie w parze bardzo mocne przekonanie, że jeśli coś się wokół nas rozwinie to będzie lepiej. Życie będzie wygodniejsze, niebezpieczne i śmiertelne choroby nie będą już nas straszyć, a wszelkich potrzebnych dóbr materialnych nikomu nie będzie brakować. Ogólnie i mgliście postrzegamy rozwój. Jego idea żyje w nas jako coś nieokreślonego i niekonkretnego, ale mimo to spodziewamy się dzięki niemu jakiejś czarodziejskiej przemiany „łez padołu” w „ogród Eden”.

W podobnym kierunku idzie pojmowanie tzw. życiowego rozwoju przez pojedynczego człowieka. Ujmując rzecz najogólniej, rozwijanie się najczęściej oznacza dla nas zdobywanie nowych umiejętności, nabywanie specjalistycznej wiedzy czy zatroszczenie się o swoje zdrowie. Oczekiwania co do owoców, jakie przyniosą takie zmiany też są podobne: zwiększenie komfortu życia, wyższy status materialny, dłuższe życie, atrakcyjny wygląd. To taka próba, tym razem w skali mikro, zapewnienia sobie namiastki raju na ziemi.

Można zatem w dużym uproszczeniu stwierdzić, że pragnienie rozwoju jest jakimś wyrazem tęsknoty ludzkości za utraconym rajem. Tej części ludzkości, która wierzy, że gdyby tylko ludzie się postarali to mogliby go na ziemi ustanowić. Istnieje bowiem również inna możliwość. Jej logika polega na tym, że również ludzka bierność, i wynikające z niej często narzekanie, i niezadowolenie są przejawem jakiejś rajskiej nostalgii. Ulega jej z kolei inna część ludzkości. Ta która nie wierzy, że jakiekolwiek ludzkie wysiłki mogą temu niedosytowi nieba na ziemi zaradzić.

Czy w takich kategoriach należy również postrzegać rozwój duchowy człowieka? Czy rzeczywiście w duchowym rozwoju chodzi o cywilizacyjne ulepszanie społeczeństwa i poprawianie samego siebie? Czy raczej sensowniejszą postawą jest narzekanie na współczesny świat zainfekowany nowoczesnymi technologiami, niezadowolenie z powodu nowych trendów i mód oraz sztywne trzymanie się tradycyjnych form życia, religijności, moralności? A może istnieje jeszcze inna droga do przeżywania swojego życia na sposób duchowy?

Ważną inspiracją dla naszych rozważań stają się słowa Chrystusa wypowiedziane pod adresem chrześcijan zamieszkujących Tiatyrę: Znam twoje czyny, miłość, wiarę, służbę i twoją wytrwałość, i twoje ostatnie czyny większe od pierwszych (Ap 2,19). Tajemnica duchowego rozwoju została zawarta przez Chrystusa w wyrażeniu podkreślającym, że ostatnie czyny, a właściwie działania, starania się chrześcijan z Tiatyry są większe, pełniejsze, głębsze od pierwszych. Jak to się stało? Co przyczyniło się do takiego wzrostu? Odpowiedź na to pytanie może budzić zdumienie, ponieważ zawiera się ona w pewnego rodzaju karkołomnym „wymieszaniu” w jednej osobie pewności ucznia, że Ewangelia Chrystusa zawiera Bożą prawdę i niepewności człowieka co do jej właściwego rozumienia i zastosowania w życiu.

Ciekawe jest to, że Chrystus krytykując samozwańczą prorokinię Jezabel, działającą w Tiatyrze, oraz jej zwolenników pochodzących z chrześcijaństwa, na opisanie ich poglądów używa słowa ‘nauczanie’ (gr. didache) i przypisuje mu cechę określoną jako „głębia szatana” (Ap 2,24). Natomiast w odniesieniu do uczniów i ich postawy wytrwałości w wierze używa bardzo ogólnego wyrażenia „to, co macie” (2,25), które się zamienia w chwalony przez Niego „czyn” lub „działanie” (2,19). Jakby słowo „nauczanie” chciał zarezerwować tylko dla fałszywych przekonań Jezabel, w których nie ma miejsca na niepewność, na poszukiwanie prawdy metodą prób i błędów, a głębia zarezerwowana jest jedynej, pewnej według nich, wykładni samozwańczej prorokini.

Okazuje się zatem, że Chrystus rozumie rozwój zupełnie inaczej niż zwolennicy Jezabel i dlatego wyraził to w bardzo ogólnych wyrażeniach. Oni na jakimś etapie poszukiwań stwierdzili, że odkryli całą prawdę, a potwierdzeniem tego była dla nich absolutna, niepodważalna pewność, że tylko oni mają rację. Skusiła ich szatańska pokusa pewności. Natomiast według Chrystusa, rozwój Jego uczniów w wierze i życiu duchowym jest nieustającym procesem, polegającym na przechodzeniu przez „ciemną dolinę” (Ps 23,4) niepewności, która łączy prawdę Ewangelii z prawdą o życiu konkretnego człowieka, o moim życiu. Celem tej wędrówki jest przekonanie się, że Bóg jest ze mną. W tym doświadczeniu nie tylko rodzi się, ale i rozwija życie duchowe. Ono jest nieustannie aktualizowanym doświadczaniem więzi z Trójcą Przenajświętszą.

Znajduje tutaj swoje zastosowanie pouczenie Jezusa skrupulatnie zapisane przez św. Mateusza Ewangelistę, a skierowane do uczniów przeżywających niepewność i wątpliwości w konfrontacji z uczonymi w Piśmie i faryzeuszami: Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia, albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców. Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone. A więc: poznacie ich po ich owocach (Mt 7,15-20). Jeśli uczniowie, jako owoc swojego szukania, rozeznawania i zastosowania prawdy Ewangelii zauważą wzrastanie w miłości, wierze, posłudze i wytrwałości (Ap 2,19), mogą być pewni, że spotkali Prawdę. Ujmując to współczesnym językiem możemy stwierdzić, że rozwój jako owoc przynosi doświadczenie pełniejszego życia, większego szacunku do siebie przeżywanego w pokorze i miłości wobec ludzi. Wszystko inne nie jest rozwojem w duchowym znaczeniu i ostatecznie nie przetrwa próby, jaką jest prawda życia. Taką próbę przetrwa tylko to, co duchowe.

Michał Deja OFMCap