
Spotkajmy się w Galilei
Jedenastu uczniów udało się do Galilei, na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon (Mt 28,16-17a).
W mojej Galilei ośnieżone wzgórza snów i marzeń z dzieciństwa strzegą. Snów o obecności, która nie słabnie ani nie porzuca, która się nie nuży ani nie zniechęca, wierna, upatrująca dobra, krzepiąca. Marzeń o więzi, która czasu nie liczy ani gestów nie skąpi, która szanuje różnorodność i widzi w niej ubogacający potencjał. Ta kraina skalista zna surowość i oziębłość, na krawędzi przetrwania nierzadko balansuje, smagana ostrym wiatrem, wyschnięta. Im bardziej klęskami strawiona, tym mocniej żyć pragnąca. Rozrywana amplitudami dobowymi nauczyła się, iż skrajności tkają codzienność, normalnością zwykła je nazywać. Rozpięta pomiędzy napływem pustynnego gorąca a ścianą ulewnych deszczy, naznaczona bruzdami wydrążonymi przez wartkie potoki zbudowała własną siłę. Trwa taka – poszarpana i majestatyczna zarazem. Obok ciernistego żarnowca i wiciokrzewy, i platany znajdują w niej swoje miejsce. Można w nią uciekać, można w niej azyl wymurować. Można w niej umierać, można powstać z martwych. Nieodgadniona, jakby boleśnie czekała na kogoś, kto ją samą przed nią odkryje, kto przyjąć ją zechce.
Na wodach jeziora przeżyła niejedną burzę. Bała się po wielekroć. Wciąż huczą w niej wezbrane fale, wciąż o pokój w swoich granicach się lęka. Nazywana „Galileą pogan” nie wzbrania się prawdy o zalegających ją ciemnościach, o nocy niewiary i zwątpienia. Im głębszy mrok ją spowija, tym dotkliwsza tęsknota za światłem w niej wybrzmiewa. Mistrza swego szuka. Nie ustaje, albowiem zapowiedź Emmanuela pamięta. I oto w cienistej krainie śmierci wschodzi światło (por. Mt 4,16), w jego blasku rozjaśnia się cała historia i jako droga święta się ujawnia. Umysł na próżno się trudzi, by rozstrzygnąć ów splot wypadków, jakimi bowiem kwantyfikatorami je opisać? Jest ta kraina tajemnicą dla siebie samej i niech taka pozostanie. Do takiej przychodzi Książę Pokoju (por. Iz 9,5), w Nim znajduje ona odpocznienie od swoich trudów.
Dzisiaj i ja, wraz z Jedenastu, udaję się na górę znajomą – do siebie. Mistrza swego znalazłam, dziś na nowo Go wybieram. Gdy czuję się kochana w mojej Galilei, to jakby moje małe w niebo wstępowanie…
Anna Kaszubowska
Comments are closed.