Pewność zwycięzcy (Ap 2,11)

Pewność to odwieczna pokusa człowieka, uwięzionego w nieprzewidywalności zdarzeń. Żeby ta pokusa nie męczyła nas zbytnio swą nachalnością, próbujemy prognozować czekającą nas przyszłość. Lubimy przewidywać, jaka będzie pogoda w najbliższym czasie, jaki wynik meczu osiągnie nasza ulubiona drużyna sportowa lub jaki będzie rozwój wydarzeń politycznych, społecznych, religijnych, a w obecnym czasie np. epidemicznych. Nie jesteśmy w tych przewidywaniach zupełnie bezbronni. Posługujemy się różnymi pośrednimi danymi, które zamieniamy w matematyczne modele, aby ich wyniki ostatecznie miały szansę obłaskawić szalejącą w ludzkim sercu niepewność.

Chyba łatwiej by nam było zaakceptować tę nieprzewidywalność, gdyby świat pogrążony był w kompletnym chaosie, a tak przecież nie jest. Potwierdza to zarówno nasze doświadczenie życia, nauka, jak i wiara. Sięgamy chociażby po Biblię i zauważamy, że jej natchniony przekaz jednoznacznie stwierdza, że sam akt stwarzania polegał na wyprowadzaniu z chaosu poszczególnych bytów. Począwszy od ziemi, morza, nieba, słońca, gwiazd, czyli całej nieożywionej przyrody, aż po rośliny, zwierzęta i tę najwyższą formę życia, jaką jest człowiek – wszystko Bóg wyłonił z chaosu i uczynił kosmosem, czyli doskonałą harmonią.

Natchnieni autorzy zachwycali się komplementarnością poszczególnych stworzonych istot. Ich przepiękną wzajemną zależnością, której gwarantem jest Bóg. Począwszy od padającego z nieba deszczu, który ożywia trawę, poi zwierzęta, poprzez misternie ułożony łańcuch obdarowywania własnym życiem roślinożerców i drapieżników, aż po regularność następujących po sobie dni i nocy, miesięcy i pór roku. Wszystko jest wspaniałym planem Boga, cudownym, precyzyjnie zaprogramowanym „mechanizmem”, działającym bez żadnych zakłóceń. Tak było dopóki nie pojawił się w tym wszystkim element „nie z tego świata” – grzesznik (Ps 104).

A jak pojawił się na świecie grzesznik? Warto zadać to pytanie pierwszym rozdziałom Księgi Rodzaju. Spotykamy tam bowiem ludzi, którzy w całym swoim rajskim doświadczeniu największego szczęścia mieli tylko jeden powód do niezadowolenia: niepewność co do poznania dobra i zła (Rdz 2-3). Pan Bóg, szanując ludzką wolność zdecydował, że prawdę o dobru i złu mamy poznawać przez doświadczenie i kontemplację, metodą prób i błędów, które poddaje się refleksji, a to zakłada pomyłki, porażki czyli niepewność. Ta niepewność tak bardzo dręczyła pierwszych rodziców, że stała się w pewnym momencie przestrzenią najbardziej podatną na atak nieprzyjaciela, na kuszenie. Wąż obiecał ludziom „pewność” i po części swoją obietnicę spełnił. Ludzie zyskali niepodważalną pewność co do jednej tylko rzeczy – śmierci. Dlatego dzieci Adama-grzesznika mogą być pewne tylko tego, że umrą. Niczego więcej. Grzesznik jest zatem „bytem ku śmierci” (Martin Heidegger).

To ukierunkowanie na śmierć przejawia się nie tylko w lęku o życie, ale jeszcze wyraźniej zobaczyć je można w nieobecności świadomego „ja” we własnym ciele tu i teraz, w tej chwili życia, którą właśnie przychodzi człowiekowi przeżywać. Nieobecność jest znakiem śmierci. Przecież najboleśniejszym i najtragiczniejszym jej przejawem jest nieobecność „ja”, nieobecność świadomości, życia i ducha w zimnych, ludzkich zwłokach. Ileż razy byliśmy świadkami dramatycznego wołania kochających osób, które straciły kogoś bardzo bliskiego, wołania skierowanego do umarłych zwłok: Wróć do mnie! Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie…

Osobista praca nad obecnością, nad umiejętnością świadomego bycia tu i teraz, zmierza do odzyskiwania własnego życia duchowego. Do przeżywania życia w całej jego rozciągłości bez „odcinania” tego, co trudne, bolesne lub straszne, a przede wszystkim doświadczanej niepewności. Ta praca, w Apokalipsie św. Jana, nazwana jest pierwszym zmartwychwstaniem (20,5-6), które oznacza jednocześnie udział ucznia w zmartwychwstaniu Chrystusa. Z jednej strony świadoma obecność w teraźniejszości, a z drogiej bliskość zmartwychwstałego Pana, który woła: Wróć do Mnie! Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie!

Uczeń, lub posługując się słowami apokalipsy, zwycięzca, który ma udział w pierwszym zmartwychwstaniu, może być całkowicie przekonany, że śmierć druga na pewno nie wyrządzi mu szkody (Ap 2,11). Do pewności, którą posiada każdy syn i każda córka Adama-grzesznika, do pewności śmierci ciała, Chrystus dołącza drugą rzecz, której możemy być pewni jeszcze bardziej – życie wieczne. Śmierć druga (Ap 21,11; 20,4; 21,8) jest bowiem synonimem wiecznego potępienia. Natchniony autor wyraził tę pewność zbawienia zwycięzców, posługując się trzema przeczeniami. Przypisane są one trzem najważniejszym przestrzeniom, w których najmocniej kuszona jest ludzka niepewność. W zdaniu ‘o nikon ou me adikethe’ greckie ‘ou’, czyli ‘nie’, odniesione jest do faktu śmierci pierwszej, czyli śmierci ciała, ‘me’ przypisane jest do wewnętrznych ludzkich odczuć, do braku ufności, zaufania, wiary, natomiast ‘a’ w połączeniu z ‘dikaioo’ (kompletny, sprawiedliwy) odnosi się do przekonania człowieka o własnych brakach moralnych, jakiejś niekompletności intencji w odniesieniu do czynów. Zatem wbrew faktowi, jakim jest śmierć ciała, wbrew doznawanym w uczuciach zwątpieniom, wbrew ludzkiej niekompletności moralnej, uczeń, który ma udział w pierwszym zmartwychwstaniu, może być pewien i drugiego zmartwychwstania – życia wiecznego.

Ta wypowiedź to takie Chrystusowe: nie!, nie!, nie!, którego celem jest przekonanie każdego i każdej z nas, że oprócz śmierci ciała, możemy być na tym świecie całkowicie pewni zbawienia, życia wiecznego. Te dwie pewności wystarczą, aby przyjąć, uznać i pokochać każdą naszą niepewność, jaka nas na co dzień spotyka. One wystarczą, aby doświadczyć, że przetrwa tylko to, co duchowe.

Michał Deja OFMCap