Znam twój ucisk i ubóstwo (…) i obelgę (Ap 2,9)

Niektórym ludziom bardzo zależy na tym, aby mieć złą sławę i nie jest to domena jedynie naszych czasów. Znane są nam już z epoki asyryjskiej (VIII w przed Chr.) i babilońskiej (VI w. przed Chr.) takie zabiegi propagandowe, których celem było „stworzenie” złej opinii o królach tych imperiów. Przedstawiono ich jako okrutnych, bezlitosnych, sadystycznych oprawców, nienasyconych w perwersyjnej żądzy dręczenia całych narodów. Ta swoista „antyreklama” spełniała precyzyjnie określone zadanie – miała siać przerażenie wśród plemion i królestw, których podbicie planowali królowie tych wielkich imperiów. Bardzo często zdarzało się, że obezwładnieni lękiem dowódcy wojskowi, stawali się całkowicie bierni i nawet nie podejmowali prób obrony swojego państwa czy miasta. Bez żadnej walki poddawali się pod panowanie otoczonego „złą sławą” władcy obcego mocarstwa.

Podobnie funkcjonują dzisiaj grupy przestępcze i stojący na ich czele przywódcy. Pojedynczymi aktami przemocy, terroru i okrucieństwa budują sobie „złą sławę”, aby łatwiej im było za pomocą małej grupy osób zapanować nad o wiele liczniejszą rzeczą ludzi, których wykorzystują i okradają. Ich sukces polega na wprowadzeniu całych społeczności w poczucie bezsilności i bezradności, w przekonanie, że w żaden sposób nie da się zaradzić ich „złej sile”.

Rzeczywiście, za pomocą terroru można sprawować władzę nad innymi ludźmi, nawet tymi najbliższymi, odbierając im w ten sposób nie tylko godność, wartość, ale i sprawczość, czyli umiejętność życia w wolności poza zasięgiem przemocy. Mamy tutaj do czynienia z demoniczną logiką czynienia z ludzi posłuszne maszyny, schematycznie działające organizmy, podporządkowane we wszystkim i bezgranicznie siłą lęku. Św. Jan Paweł II, nazywał to złem strukturalnym lub strukturalnym grzechem, a św. Jan apostoł, w liście skierowanym do chrześcijan ze Smyrny, nazywa synagogą szatana (Ap 2,9).

Synagoga szatana to takie środowisko, któremu nie tyle zależało na złej opinii w społeczności Smyrny, co raczej na wytwarzaniu, fabrykowaniu podejrzeń pod adresem tamtejszych chrześcijan. Najprawdopodobniej chodziło o jeden z wielu odłamów ówczesnej religii żydowskiej, którego przedstawiciele swoimi manipulacyjnymi zabiegami wywalczyli w środowisku rzymskim prawo do życia według własnych zasad i reguł. Stworzyli własne getto, czyli osiedla zamieszkane jedynie przez ludność narodowości żydowskiej, a nawet byli jako jedyni wyłączeni z obowiązku oddawania boskiej czci cezarowi.

Początkowo wspólnoty chrześcijańskie były przez urzędników rzymskich traktowane na podobnych zasadach jak Żydzi. Wszystko się zmieniło, gdy chrześcijanie zostali posądzeni przez cesarza Nerona o podpalenie Rzymu (64 r.). Wybuchły wtedy szeroko zakrojone prześladowania wyznawców Chrystusa. Żydzi, wykorzystując negatywny stosunek Rzymian do chrześcijan, skutecznie uświadamiali rządzących, że nie tylko nie mają z nimi nic wspólnego pod względem narodowościowym, ale też i religijnym. Dlatego wystąpili z żądaniem o odebranie im przywilejów należnych ich zdaniem tylko Żydom.

Najłatwiej można było to osiągnąć rzucając oszczercze oskarżenia pod adresem chrześcijan. Prawdopodobnie to oni właśnie nazwali wyznawców Chrystusa synagogą szatana, czyli zgromadzeniem oddającym cześć nie Bogu, ale szatanowi. Apostoł Jan, w swoim liście, odwraca kierunek tego oskarżenia i stwierdza, że to nie chrześcijanie, ale właśnie manipulujący prawdą wyznawcy judaizmu, są synagogą szatana, bo posługują się jego metodami, czyli kłamstwem, pomówieniem, szantażem. Ich skuteczność w przeprowadzaniu zaplanowanych działań szkodzących chrześcijanom, mogła wywoływać przekonanie o ich wszechmocy, a samych chrześcijan wprowadzać w obezwładniające poczucie bezsilności. W takim sensie dążyli do złej sławy, czyli do tego, aby wszyscy się bali ich potężnych wpływów wśród rządzących.

Jaka jest odpowiedź Chrystusa objawiona chrześcijanom ze Smyrny przez pośrednictwo św. Jana? Chrystus mówi do nich: znam twój ucisk, i ubóstwo (…) i obelgę, jakiej doznajesz od tych, którzy mówią, że są Żydami, a nimi nie są, bo są synagogą szatana (2,9). On zna, czyli współczuje. Przeżywa razem z nimi fakt odebrania im dobrego imienia. Było to przecież i Jego doświadczeniem. Nie bez przyczyny przypomina Kościołowi w Smyrnie o swoim losie Ostatniego spośród ludzi, o swojej męce i haniebnej śmierci, których zwieńczeniem, wbrew oczekiwaniom oprawców, było zmartwychwstanie i status Pierwszego, a nie unicestwienie (Ap 2,8). Jezus zapowiadał te wydarzenia w czasie swojego ziemskiego nauczania: Uczeń nie przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana. Wystarczy, jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel, a sługa jak pan jego. Jeśli pana domu przezwali Belzebubem, o ileż bardziej jego domowników tak nazwą (Mt 10,24-25). Teraz przypomina te słowa i odwołuje się do swojej Paschy.

Cierpienie chrześcijan ze Smyrny nie kończyło się na znoszeniu obelg. Rzucone na nich oszczerstwo skutkowało uwięzieniem niektórych spośród nich (Ap 2,10). Przez prześladowców odebrane im zostało dobre imię, ale także wolność, a sprawcę tego wszystkiego Chrystus nazywa diabłem. To imię określa charakterystyczny sposób działania, a jest nim usiłowanie oddzielenia Kościoła od Chrystusa, rozerwania więzi pojedynczych chrześcijan z ich Panem. Siłą rozrywającą tę jedność ma być właśnie wszechogarniające poczucie bezradności i bezsilności wobec potęgi synagogi szatana oraz urzędników państwa rzymskiego. Tymczasem Chrystus przekonuje, że jest to jedynie próba i to ograniczona czasowo. Potrwa ona tyle czasu, ile potrzeba, aby mogła zatriumfować w chrześcijanach ze Smyrny ufność względem Niego (dziesięć dni). Przez ten ucisk warto przejść, bo trzeba się przekonać o bezsilności metaforycznie rozumianej śmierci, która swoją moc czerpie jedynie z lęku. Lęk, czyli siła śmierci, już został zwyciężony przez Zmartwychwstałego Pana.

Nie bój się tego, co będziesz cierpiał (Ap 2,10). Sama zachęta, aby się nie bać zapewne nie wiele by zmieniła w przeżywaniu zagrożenia przez chrześcijan ze Smyrny. Jednak nabiera ona zupełnie innego znaczenia w połączeniu z zapewnieniem Chrystusa, które wyraża się w stwierdzeniu: znam (2,9). On zna, czyli jest blisko, współprzeżywa, współcierpi razem z nami właśnie wtedy, gdy lęk obezwładnia, odbiera nam możliwość działania, sprowadza poczucie bezsilności i bezradności. I łagodnie przekonuje, że siłą oszczerców, manipulatorów stosujących przemoc, jest mój własny lęk. Zatem ostatecznie to on jest moim największym „wrogiem”. W tym co duchowe nie ma lęku. Proces umierania dla lęku przetrwa tylko to, co duchowe.

Michał Deja OFMCap