Spotkajmy się żyjący

«Ja jestem bramą owiec. (…) Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości» (J 10,7.10b).

Zazieleniło się. Zapachniało. Oszklone świeżym deszczem forsycje złocą się w promieniach słonecznych. Krokusy malownicze dywany ścielą, majowe konwalie, mimo że nieśmiałe, już swą wonią uwodzą, już białym kwiatostanem zmęczony wzrok na chwilę wytchnienia zapraszają. Na piaszczystej dróżce wijącej się przez ogród pył maluje esy-floresy, w tkanej z kurzu mgiełce jego drobinki pochwycają wirujące muszki. Trzmiele szukają ulubionych kielichów, te zaś – barwne, rozkołysane pszczelim śpiewem – przyjmują swoich gości. Tętni tu życie. I świszcze, i brzęczy, i gra muzyka w powiewie jakaś. Rozłożysta wierzba płacząca ramionami swymi mnie przygarnia, w spękaniach kory swą historię mi opowiada. A one tak różne – płytkie przechodzą w głębsze, podłużne przecinają poprzeczne, gdzieniegdzie łuszczą się skrawki, gdzieniegdzie odeszły już dłuższe pasma. Dotykam tej faktury, w niej i ostrość, i chropowatość, i kruchość zarazem. Tak niejednorodna, złożona tak – niebywale w tym bliska. Przecież jej nie znam ani ona mnie. A może zna jednak, cóż bowiem «znać» znaczy?

Wiedzieć o istnieniu. Zakodować, iż jest byt jakiś. Wpisać go w odpowiedni rejestr, zakwalifikować. Zbadać funkcje życiowe, nazwać. Pozwolić mu oddychać, dostarczać kalorie, przyodziewać. Dać mu przestrzeń do pomieszkiwania, wyznaczyć priorytety i włożyć w dłoń probierz wydajności. A poznawać istnienie? Zachwycić się tym, że jest. Przyjąć je, chronić jako dar, pielęgnować. Rozkrzewiać jego talenty, szanować tajemnice, zauważać pierwiosnki nowych etapów. Parzyć wspólnie herbatę, zawieszać rokrocznie stare rodzinne lampki na choince, zdobywać małe – wielkie szczyty. W swej obecności odpoczywać, wierzyć łzom, ufać intuicjom. Wsłuchiwać się w mikroskopijne odczucia. Znaleźć żyzną glebę, czerpać życiodajne soki, rozgałęziać się, wypuścić pierwsze liście, wreszcie – rozkwitnąć.

Wierzba zapłakała…

«Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym?» (Łk 23,31) – stara wierzba uczy mnie i przestrzega, całą sobą Słowo mi objaśnia. Jest ogród w duszy mojej, którego nikt nie splądruje, w którym ni świat, ni grzech mój korzeni od zdroju wody żywej nie odetnie. W ogrodzie tym imię moje zapisał Ten, który zna mnie całą. Gdy więc spieczona ziemia wody pragnie, przyjdź mi, Panie, z pomocą. Przyjdź teraz, niech świt nowy nie zastaje mnie w gorączce myśli udręczonych, gdy siła nieznana witalność wykraść mi próbuje. Azali nie dostrzegam, że już od pierwszego westchnienia jesteś? Przychodzisz bowiem nie dla kurażu, którego w znękaniu wyglądam. Jakże trudno pojąć mi obfitość, której udzielasz.

Szumi wierzba, echo jej mądrość niesie. Nim zdążę podziękować jej za spotkanie, soczysta zieloność wschodzi w ogrodzie moim…

Anna Kaszubowska