
Spotkajmy się o świtaniu
A pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Pobiegła więc… (J 20,1n).
Opowiedz mi, Mario, o nocy ciemnej, w której powiek twoich sen nie zmorzył. O wyglądaniu światła, które przez koloryt tej czerni ujrzałaś. O tym patrzeniu dalekim, z soczewki wnętrza, które wychyla się «ku», które horyzont poszerza i wzrok z ziemi podnosi. O widzeniu przekraczającym oglądanie świata, witalnym, zaangażowanym. O widzeniu, które się nie rozmywa, bo wychodzi na spotkanie z Widzącym wszystko.
Opowiedz mi, Mario, o ciszy, w którą wkomponował się odgłos twoich stóp na drodze. W tej ciszy przebrzmiały już echa grozy i wrogości, echa niechęci i nienawiści. Uprzedniego karcącego oblicza ona już też nie obiera. Ogołociła się ze wszystkich przywdzianych sukien, by znaleźć jedno płótno – ono jej nagość okryje, ono jej pustkę wypełni. W tej ciszy tchnienie życia znajduje ukojenie, ona je ocala, w niej nabiera ono nowych kształtów – w ciało nowe się przyobleka.
Opowiedz, Mario, nade wszystko o płomieniu gorejącym w tobie, który nadał stopom bieg. O sile, dzięki której szłaś w gęstwinie mroku. W komunii z własną słabością tę siłę odkrywam. Dawne miecze rdza pokrywa, stare zasieki atrapami się zdają. Moja pewność – niepewna, wiedza – ograniczona, przewidziany dystans krótki niczym oddech. A jednak ciężar jakby malał, nie sama odsuwam głaz uprzedzeń i obaw, kamień niewiary i opuszczenia. Idę pożegnać to, co Syzyfowe. Idę za tobą, Mario, do ogrodu – niechże mi on zwiastuje odnowę.
O tęsknocie mów ze mną, serce moje! O tej fali wezbranej, której nie powściąga żadna poręka rozumu ni strach żaden nie niweczy. Minionych poranków już nie rozpamiętuję, niech odpoczną, niech zabliźnionym wspomnieniem się spowiją. O, już świta… Świat wokół nie inny, ale rozwidnia się we mnie. Czuję, jak kwiaty pachną; słyszę, jak ptaki świergoczą – wolne, skrzydła do lotu rozpościerają. Rosa mnie obmywa, świeżość trawy orzeźwia. Wyruszam czym prędzej, teraz bowiem biegnę już nie samotna.
«Ufaj, nie bolej» Skądże mi to? Nie skądinąd, z jednego tylko – brzask paschalnego poranka noszę w duszy mojej…
Anna Kaszubowska
Comments are closed.