
Anioł Kościoła: Ap 2-3
Anioł to istota niebiańska, duchowa i choć w hierarchii stworzeń zajmuje uprzywilejowane miejsce przed Bogiem, to funkcja, czy też służba, jaką pełni ukierunkowana jest w dużej mierze właśnie na ludzi. Każdy człowiek ma przecież swojego Anioła stróża, który strzeże nas uważnie i jednocześnie patrzy w oblicze Boga. Niektórzy Boży posłańcy pełnili bardzo ważne misje w „świecie” ludzi. Nie tylko w przełomowych momentach historii zbawienia, jak chociażby Gabriel – zwiastun „pełni czasów” (Ga 4,4), herold dobrej nowiny o wcieleniu Syna Bożego (Łk 1,26-38).Również w przeżywaniu zwyczajnych ludzkich trudności aniołowie są pomocnymi towarzyszami. Pięknym przykładem może być archanioł Rafał, który był przewodnikiem Tobiasza w jego drodze do męskości i dojrzałym przeżywaniu wiary w Boga. Natomiast aniołem czasu apokalipsy, „czasu pomiędzy”, jest Michał, książę wojsk niebieskich, opiekun Narodu Wybranego, zwycięzca nad Smokiem i jego aniołami (Dn 12,1; Ap 12,7-9).
Uważnie czytając Księgę Apokalipsy odkryjemy tę generalną zasadę, że aniołowie przedstawieni są w niej jako istoty pozaziemskie, chociaż w jakiś sposób połączone również z życiem ludzi. Jedni to „domownicy” Boga. Wśród nich są aniołowie liturgii niebiańskiej (5,8-10; 7,11-12; 8,3-5), aniołowie posłańcy Boga i Chrystusa (1,1; 5,2; 12,7-9; 17,7; 22,16), aniołowie sił kosmicznych (7,1-4; 9,1; 14,18; 16,5-6) oraz aniołowie bram Jeruzalem niebiańskiego (21,12). Pozostali aniołowie to „mieszkańcy” czeluści, wrogo nastawieni do ludzi, a przede wszystkim do uczniów Chrystusa (Ap 9,11). Zbuntowani przeciw Bogu. Zatem gdybyśmy w naszym rozważaniu sugerowali się jedynie kontekstem Księgi Apokalipsy, to również aniołowie Kościołów, do których Jan pisze listy, zyskaliby w naszych interpretacjach miano istot niebiańskich, pozaziemskich. Może pełniliby funkcję aniołów stróżów wspólnot chrześcijan, gromadzących się w miastach, do których Chrystus za pośrednictwem Jana skierował swoje listy?
Spróbujmy jednak pójść inną drogą teologicznego rozumowania. Wydaje mi się, że warto rozważając tajemnicę tytułu „anioł Kościoła” odwołać się do słów Jezusa, którymi opisuje bardzo charakterystyczną dla aniołów czynność. Jest nią wpatrywanie się w oblicze Boga. Jezus wypowiada się tam o aniołach w ten sposób: Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie (Mt 18,10).
Tymczasem w chrześcijańskiej starożytności to o ludziach mówiono, że są pod jakimś względem podobni do aniołów. W średniowieczu św. Bonawentura porównywał nowo powstałe wtedy zakony do chórów anielskich. To od niego pochodzi przekonanie, że zakon franciszkański jest seraficki, czyli zaproszony do najwyższej formy miłości, gorliwości i wiary. Podobnie wypowiadał się o zakonie kaznodziejskim, czyli o dominikanach. Natomiast inne zakony były, wg tego wielkiego teologa, cherubiczne, czyli bardziej zaangażowane w życie doczesne niż duchowe. Współcześnie równie chętnie przypisujemy ludziom „anielskie” cechy. Najczęściej widzimy w nich anielskie piękno, anielską dobroć serca, cierpliwość. Natomiast św. Jan w tej części Księgi Apokalipsy, która zawiera w sobie listy do Kościołów, łączy ze sobą te dwie perspektywy. Dla niego najbardziej anielskim doświadczeniem, jakie może stać się udziałem uczniów Chrystusa, jest właśnie wpatrywanie się w oblicze Boga. Dla niego zatem aniołem Kościoła jest ten człowiek, który trwa na modlitwie, czyli wpatruje się w Boże oblicze.
Wpatrywanie się jest jednym z najbardziej pierwotnych, czyli najwcześniejszych naszych przeżyć, które sięga czasów niemowlęctwa. Wpatrując się w oblicze najbliższych nam osób i widząc ich wzrok utkwiony w nas, odkrywaliśmy i doświadczaliśmy wtedy ich bliskości, a zarazem uczyliśmy się zauważać swoją własną odrębność. Widzieć i być widzianym, patrzeć sobie nawzajem w oczy, spotykać się twarzą w twarz, to pragnienie nie tylko niemowląt i dzieci, ale ludzi w każdym wieku. Każdego i każdej z nas. To co pierwotne okazuje się być bardzo mocne w swoim przekazie nawet wtedy, gdy mamy za sobą wiele dziesiątków lat życia. Wpatrzone w moją twarz oczy życzliwej mi osoby, najskuteczniej potrafią przekonać, że w tym momencie nie istnieje dla niej nic więcej na świecie poza mną i tym, co przeżywam. Kiedy ich reakcja na mój uśmiech lub łzy jest adekwatna, nie potrzeba niczego więcej. Tyle wystarczy, aby zauważyć jak bardzo w tej chwili jesteśmy bliscy sobie duchowo.
Skoro jesteśmy dziełem Boga Stwórcy to bez wątpienia od Niego pochodzi również „pomysł”, że wzajemnego wpatrywania się w oczy niczym nie można zastąpić w budowaniu dojrzałego człowieczeństwa, a tym samym dojrzałej duchowości. Właśnie tak zapewne uczył się od Pana Boga rajski Adam tego kim jest w Jego oczach. Chociaż pierwsze rozdziały Księgi Rodzaju wprost nie wypowiadają się na ten temat, to możemy się domyślać, że patrząc w Boże oblicze przekonywał się, jak bliski i jak ważny jest dla Boga. Z tego spojrzenia uczył się również, że nie jest Bogiem, ale odrębną od niego istotą. Zatem zaproszenie Boga do wpatrywania się w Jego oblicze dotyczy każdego człowieka. Każdy może być aniołem Kościoła.
Niestety, Adam stracił tę zdolność po grzechu pierworodnym, kiedy to logika podejrzliwości zawładnęła jego sercem i przestał ufać komukolwiek. Także i my wiele przeszkód postawiliśmy ludzkim oczom, aby ochronić siebie przed wzrokiem patrzącym bez miłości, wzrokiem raniącym, poniżającym, zabijającym. Dlatego także nie potrafimy „patrzeć” w oblicze Boga i bywa, że chronimy siebie przed Jego spojrzeniem. Wyobraźnia zainfekowana lękiem przywołuje wszystkie doznane do tej pory cierpienia i upokorzenia spowodowane ludzkim „złym spojrzeniem” i spodziewa się ich również od Boga. Pan Bóg to wszystko wie i każdemu aniołowi Kościoła mówi: znam cię (Ap 2,2.9.13.19; 3,1.8.15), jakby chciał powiedzieć: Nie bój się, bo dobrze znam twoje trudności. W moich oczach jesteś wszystkim. Patrz tylko na mnie i nic się nie bój. Może tak powiedzieć do człowieka podobnego do anioła, ponieważ ktoś, kto wpatruje się w Boże oblicze, posiada również wystarczającą wrażliwość, aby przyjąć słowa prawdy, słowa upomnienia.
Warte wiecznego trwania jest tylko to, co duchowe – nasze wzajemne wpatrywanie się w siebie. Poznawanie Boga twarzą w twarz.
Comments are closed.