
Czas apokalipsy
Dużo częściej spoglądamy na zegarek niż wprost wypowiadamy się na temat znaczenia czasu w naszym życiu. Jeśli już o nim mówimy to zazwyczaj w kategoriach „za mało” lub „za długo”, „nie mam” lub „mam”, a bywa, że obie te wypowiedzi następują po sobie takim tempie, jakby miały siebie nawzajem usprawiedliwić. Ktoś pięknie porównał życie współczesnego człowieka do pasażera, podróżującego bardzo szybkim pociągiem. Życie jak pociąg mknie od jednego zadania do drugiego, a przeżywający je człowiek nie ma żadnych szans, aby podziwiać krajobraz za oknem, tak szybko się on zmienia. Może to ewolucja ludzkiego organizmu nie nadąża za cywilizacją? Może to człowiek ze względu na swoją cielesno duchową naturę potrzebuje zatrzymać się, aby zrozumieć? A może to dusza domaga się spojrzenia w niebo?
W takim właśnie czasie „dzieje się” akcja Księgi Apokalipsy. Jest to czas zatrzymania się i spojrzenia w niebo. Moglibyśmy go nazwać „czasem pomiędzy”, kiedy „pierwsze coś” już zmierza ku końcowi, a „coś innego” za niedługą chwilę się rozpocznie. Bóg Stwórca nazwał taki okres życia odpoczynkiem i ustanowił dniem świętym. Uczniowie Chrystusa nadali mu miano dnia Pańskiego, a zamierzeniem Boga w jednym i drugim przypadku było ukazanie ludziom bezwzględnej konieczności niedziałania. Pozostawienia chociaż na jeden dzień swojej pracy i zadań z nią związanych, aby zastanowić się nad sensem życia. My bardzo często oceniamy taki czas jako stracony, bo nie zagospodarowany, a okazuje się, że jest on wyjątkowo wartościowy. Pięknie ta prawda została wpisana w ikonę, przedstawiającą św. Jana jakby we śnie, ale czuwającego, który pozostając w zewnętrznym bezruchu, odpoczynku, równocześnie bardzo intensywnie doświadcza kontaktu z niebem. Ciało jakby nie żyje, a wnętrze aż kipi życiem.
W Apokalipsie „czas pomiędzy” określa także samo życie człowieka na ziemi. Jesteśmy wygnańcami z raju i żyjemy na ziemi nieustannie tęskniąc za niebem. Rozmiar pragnień, które w sobie nosimy, przekracza możliwości tego świata, bo jest on „tylko stworzony”. Ludzie również nie są w stanie ich w pełni zaspokoić, bo są „tylko ludźmi”. Spotkanie z tą prawdą może być w nas źródłem smutku, rozczarowania, a nawet niezgody, że ten świat właśnie taki jest. Tylko wiara umożliwia człowiekowi wewnętrzne pogodzenie się z tym, że nasza ojczyzna jest w niebie. Na ziemi uczymy się żyć, a gdy już nauczymy się tej trudnej sztuki będziemy gotowi, aby w niebie żyć wiecznie.
Apokaliptyczny „czas pomiędzy” opisuje również takie sytuacje naszego życia, kiedy przychodzi nam przeżywać próbę wiary. Wtedy jest on stanem pomiędzy „chcę” i zarazem „nie chcę”. Język rozważanej przez nas księgi opisuje tę próbę słowami ucisk (2,3.10; 7,13) i ciężar (2,24), które wyrażają stan bezradności i bezsilności człowieka wobec tego, co się wokół niego i w nim samym dzieje. Próba naznaczona jest kuszeniem, a strategia kusiciela polega na tym, aby najpierw wywołać w człowieku lęk, a potem obiecać natychmiastową ulgę. Oczywiście nie za darmo. Ceną jaką trzeba zapłacić ma odstąpienie od wierności wewnętrznemu „chcę”, w którym zakotwiczona jest wiara w Boga, w sens życia. Robię to czego nie chcę (Rz 7,15-17).
Celem kusiciela jest pozbawić nas świadomej obecności w tym, czego doświadczamy. Uczynić „czas pomiędzy” jałowym, pustym, wyizolowanym, zarówno z własnej obecności jak i obecności Boga. Jeśli to się kusicielowi uda, wtedy „czas pomiędzy” staje się prawdziwym piekłem. Dlatego ci, którzy doświadczają próby, wołają w swoich modlitwach do Boga: Jak długo jeszcze? (Ap 6,10) tak bardzo wydaje im się przeciągać w nieskończoność ich zmaganie. To do nich kieruje również św. Jan słowa umocnienia, zachętę do wytrwania (2,2.19), nazywając siebie samego „uczestnikiem w wytrwałości” (1,9). A Bóg obiecuje krótki czas zmagań (6,11; 17,10; 20,3) i wspaniałą nagrodę dla tych, którzy wytrwali w wierze (7,9-17). Próbę wytrwania w „czasie pomiędzy” przejdzie tylko to, co duchowe, czyli naznaczone obecnością.
Nasze rozważanie nie byłoby pełne gdybyśmy nie podjęli tematu Eucharystii. Jan precyzyjnie umiejscawia w czasie i przestrzeni zachwyt, jakiego doznał otrzymując objawienie. Była to wyspa zwana Patmos, dzień Pański i przeżywana Eucharystia. Zaświadcza o tym nie tylko przywołaniem symboliki siedmiu złotych świeczników, pośród których widzi Syna Człowieczego (Ap 1,9-20), ale również cytatami liturgicznych dialogów wpisanych w Księgę Apokalipsy (np. 1,4-8). Zatem w Księdze Apokalipsy wszystko dzieje się w czasie sprawowanej w Kościele Eucharystii. Ona jest prawdziwym czasem apokalipsy, czyli świętym „trwaniem pomiędzy”. To takie bycie obecnym pomiędzy ziemią i niebem, doczesnością i nadprzyrodzonością, tym, co naznaczone naszą grzesznością i najczystszą duchowością. Jest ona wskazana przez Jana jako jedyna i wyjątkowa przestrzeń, w której intensywność obecności Boga narasta wraz z narastaniem uważności człowieka. Głębia Boga przyzywa w niej moją głębię (Ps 42,8), a Jego Obecność domaga się mojej obecności (Wj 3,14). W Księdze Apokalipsy każda chwila jest święta, tak jak święta jest sprawowana przez Kościół Eucharystia, a najświętszy jest w niej „czas pomiędzy”.
Apokaliptyczną próbę wartości przetrwa tylko ten czas, który naznaczymy swoją i pozwolimy naznaczyć Bożą obecnością, tą szczególną, najbardziej intensywną, czyli duchową. Przetrwa przecież tylko to, co duchowe.
Comments are closed.