Waleczne serce

(…) Pan, Bóg Izraela (…) zapowiedział to z dawien dawna (…), że nam użyczy tego, iż (…) bez lęku służyć Mu będziemy (Łk 1,68.70.73-74).

Medycyna sięga po liczby, statystykę, wskaźniki, rachunki prawdopodobieństwa i braku prawdopodobieństwa. Jej humanistyczna twarz heblowana jest corocznie publikowanymi wytycznymi postępowania przepełnionymi współczynnikami i skalami ryzyka. Dają one namiastkę pewności w obszarze pewności pozbawionym.

Wszystko działa do pierwszej rozmowy, kiedy w oczach chorego widzisz strach. Gorzej, jeśli strach widzisz również w oczach rodziny pacjenta. Na jednym z dyżurów zajmowałam się starszą panią z zaostrzeniem niewydolności serca. Naszej rozmowie towarzyszyła bardzo troskliwa córka. Na tyle troskliwa, że sama kończyła zdania wypowiadane przez matkę. W dalszej rozmowie okazało się, że starsza pani była żołnierzem Armii Krajowej walczącym w batalionie „Zośka”. Wychodząc, córka pożegnała się z matką słowami: „Trzymaj się, Malutka”. Wstałam wówczas z krzesła i odpowiedziałam: „Mówi Pani do żołnierza AK, który doświadczył i przeżył więcej niż wszyscy wokół zebrani!”. Odniosłam wrażenie, że po tej uwadze obudziła się w chorej jej zakurzona waleczność. Tym razem ukierunkowała ją na walkę z chorobą. Obudził się również spokój w jej córce, która z miłości do matki weszła w rolę matki. Tak zrodziło się między nami zaufanie. Widujemy się regularnie na wizytach kontrolnych. We trzy. Czekam, aż wskaźnik zaufania w relacjach między chorymi a leczącymi przybierze matematyczne ramy.

Bez lęku służyć Ci, Boże, będę.

Anna Skrobisz