
Sama nie wpadłabym na to
«Tak uczynił mi Pan – mówiła [Elżbieta] – wówczas, kiedy wejrzał łaskawie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi» (Łk 1,25).
Przypominam sobie ciążę z drugim synem. Dwa lata wcześniej doświadczyliśmy z mężem straty naszej córki Karoliny. Jako osoby będące w bliskiej relacji z Bogiem mocno przeżyliśmy tę stratę. Długo się po niej otrząsałam, ale Pan już pierwszego dnia wlał w moje serce ziarnko nadziei, które rozrastało się przez kilka lat i zaowocowało między innymi poradnikiem dla rodziców dziecka utraconego oraz pracą terapeutyczną z kobietami i małżeństwami dotkniętymi stratą dziecka w wyniku poronienia i aborcji. Towarzyszyłam wielu kobietom i małżeństwom w ich trudnym doświadczeniu, w ich zmaganiach z niezrozumieniem ze strony bliskich i otoczenia. Nasza wzajemna obecność, moje bycie z nimi, moje doświadczenie były i dla nich, i dla mnie lekarstwem. Dzielę ich ludzką bezradność, dostrzegam w oczach kobiet ból, niezrozumienie przez bliskich. Wystarczy być. Pan zdjął ze mnie „hańbę” w oczach ludzi, by jeszcze lepiej doświadczać sercem, by towarzyszyć. Pan nadał sens mojemu cierpieniu i nowemu życiu. Widzę to po owocach. Sama nie wpadłabym na to.
Kiedy okazało się, że jestem w kolejnej ciąży, byliśmy z mężem bardzo szczęśliwi. Kiedy dowiedzieliśmy się, że będzie to syn, zaistniała konieczność wybrania imienia. Rozważanie słowa Bożego zaowocowało imieniem Jan. Nie byłam przekonana do tego wyboru, ale mąż wspomniał efekt niedowiarstwa Zachariasza. Klamka zapadła. Ciąża była trudna. Pierwszy trymestr wiązał się z przyjmowaniem wielu antybiotyków, chorobą zakaźną, leżeniem w szpitalu i modlitwą wielu osób za mnie i za Jasia. Towarzyszyła nam niepewność i niepokój, które wymuszały zaufanie Bogu, że będzie dobrze. Jednak po ludzku – współczucie i „hańba”.
Jaś urodził się zdrowy. Ma teraz sześć lat, jest w klasie zerowej. Widzę u niego zachowania wynikające z przebytych w ciąży chorób i przyjmowanych antybiotyków. Jednocześnie odnajduję niezwykły zamysł Boga w obecności Jasia wśród nas. Widzę, jaką jest dla nas radością, jak bardzo jego spojrzenie, bycie zmienia innych, rozczula serca. Jego obecność przemienia ojcostwo męża i moje macierzyństwo, jego niezwykła wrażliwość wyzwala wrażliwość u innych. Duch Święty działa przez słowa wypowiadane przez Jasia na lekcjach religii oraz podczas parafialnej mszy dla dzieci. Zdumiewają one dorosłych, głęboko zapadają w pamięć i zmuszają do refleksji. Z ciekawością i ekscytacją myślę o objawianiu się kolejnych owoców w życiu Jasia i rodzi to we mnie myśl o byciu uważną. Pan ponownie zdjął ze mnie „hańbę” w oczach ludzi. Pan ponownie umocnił mojego ducha, nadał sens mojemu rodzicielstwu. Widzę to po owocach. Sama nie wpadłabym na to.
Bez doświadczenia straty Karolinki i zrodzonych z tego owoców nie potrafiłabym doświadczyć obecności Jasia. Dotknięcia Boga, po ludzku trudne i niezrozumiałe, zrodziły niezwykłe owoce duchowe w moim życiu. Ich kolejność także miała sens. Dziękuję Bogu, że wciąż mi to przypomina, bo wciąż na nowo umacnia mojego ducha.
Panie, wlewaj we mnie każdego dnia na nowo zaufanie do Ciebie. Wzbudź we mnie poczucie, że poprzez wszystkie doświadczenia, nawet jeżeli wydają się „hańbą” w oczach ludzi, Ty sam mnie prowadzisz, tak iż stają się one źródłem pięknych przemian w moim życiu.
Agnieszka Pisula
Comments are closed.