«Cześć, jestem Dorota!»

Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa: «Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?» on odparł: «Eliasz istotnie przyjdzie i wszystko naprawi. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy ma od nich cierpieć». Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu (Mt 17,10–13).

Mimo że ewangelia jest krótka, wzbudza we mnie sporo emocji. Czuję, że chcę dołączyć do wędrówki i rozmowy uczniów z Jezusem. Mam im coś do opowiedzenia.

Piotrze, Jakubie, Janie rozumiem was bardzo dobrze. Schodzicie z góry, na której baliście się, że nie przeżyjecie, bo doświadczyliście obecności Boga. W waszym rozumieniu było to równoznaczne ze śmiercią. Jezus przemienił się przy was, rozmawiał z Eliaszem. Ogarnął was silny lęk. Nie wiedzieliście, co się dzieje, co macie robić. Ja również ostatnio miałam takie doświadczenie. Kolejny raz zobaczyłam prawdę o sobie. Myślałam, że ona mnie zabije. Nie sądziłam, że Bóg jest ze mną w tym doświadczeniu. To prawda skrywana głęboko w sercu, w jego ciemnych zakamarkach, sprawiająca ogromny ból. Ta ciemność przesłoniła mi na wiele lat obraz Boga, mnie samej, prawdziwy obraz człowieka. Nie umiałam być sobą. Byłam ślepa na Boga i ludzi. Moje serce ich wyczuwało, ale nie poznawało. Bóg posyłał do mnie ludzi, małych i dużych, ale nie umiałam być z nimi, nie poznawałam Jego proroków. Patrzyłam, ale nie widziałam. Słyszałam, ale nie słuchałam. To doświadczenie moich ran, bólu, trudnej historii jest kolejnym etapem oczyszczania mojego serca. Poznaję prawdziwą siebie, prawdziwy obraz Boga. Patrzę na ludzi i świat z nowością. Opada ciężki mur. Kiedy dzielę się tym doświadczeniem, widzę, jak zmieniam się ja i ten, kto słucha. W spotkaniu z domownikami, bliskimi osobami chciałabym wykrzyczeć: «Cześć, jestem Dorota i chciałabym cię poznać». W końcu jestem obecna cała, prawdziwa, ciekawa i otwarta na drugiego. Czuję bliskość i ciepło. Powoli przestaje mnie to przerażać, a serce ogarnia spokój. Widzę i jestem widziana. Słucham i jestem słuchana.

Piotrze, Jakubie, Janie, schodzę dziś z wami i z Jezusem z góry. Patrzę na Niego, na siebie, na was, na znanych mi od lat ludzi z jakąś nowością. Moja rzeczywistość się nie zmienia, ale moje wnętrze się oczyszcza i mam nadzieję, że będzie promieniować tym, czym naprawdę jest, Jego Obecnością.

Jezu dziękuję Ci za ludzi, którzy pokazują mi, że Jesteś. Dziękuję Ci za ich wierność. Proszę Cię, pozwól mi poznać Ciebie w drugim człowieku.

s. Dorota Wac, kapucynka NSJ