
Gościnny dom
Bóg posłał anioła do Dziewicy. Wszedłszy do Niej, anioł rzekł: «Nie bój się, Maryjo» (por. Łk 1,26-28).
Z dzieciństwa pamiętam liczne spotkania rodzinne i przyjacielskie, które odbywały się w naszym domu albo w domach naszych znajomych. Nie było zwyczaju chodzenia do restauracji, wszelkie imprezy odbywały się w domach, w niewielkich metrażowo mieszkaniach w blokach i wieżowcach. Ludzie chętnie się zapraszali i domy były pełne obecności, pełne politycznych i rodzinnych dyskusji. Dziś mam wrażenie, że nasze domy są puste, stały się miejscami ucieczki od innych, schronieniami przed współczesnym zabieganiem. Nowe kanały telewizyjne i Internet sprawiły, że jest mało spotkań, mało obecności przeznaczonej albo na głębsze wchodzenie w siebie, albo na poznawanie i budowanie więzi z drugim. Nawet najbliżsi sobie ludzie, małżonkowie czy rodzice z dziećmi, są ze sobą, ale jakby przy okazji czegoś innego – coś oglądając, gdzieś razem jadąc, rzadko będąc po prostu ze sobą, dla umacniania więzi.
Ewangelia zaprasza mnie dzisiaj do odwiedzenia rodzinnego domu Maryi. Nie wiem, jaki to był dom; czy zapraszano tam wielu gości, czy organizowano rodzinne i przyjacielskie spotkania. Może, tak jak ma to miejsce w wielu krajach o ciepłym klimacie, dom służył raczej do spania, a wszelkie spotkania odbywały się na zewnątrz, w miejscach bardziej publicznych. W każdym razie, medytując dzisiejsze słowo, widzę dom Maryi napełniony obecnością. Jest pełen dialogu i pocieszenia. Ona sama doświadcza pokoju, który odpowiada na jej bardzo ludzkie lęki. Biblijna obecność anioła to tak naprawdę obecność samego Boga. Gabriel, który kilka wersetów wcześniej jest bardzo władczy i szorstki dla Zachariasza, wobec Maryi jest pełen delikatności i zrozumienia. Młoda dziewczyna z Nazaretu wykazuje wielką gościnność dla kogoś, kto nagle wkracza w jej życie. Jej pytania świadczą o jej zaangażowaniu w tę wzajemną obecność. Nawet gdy anioł odejdzie, ona pozostanie poruszona i ubogacona, rozważając w sercu to, co się właśnie stało.
Obecność Boga, Jego przychodzenie do mnie nie jest takie, jakie sobie wymarzyłem. Moje zewnętrzne zmysły: wzrok, słuch, dotyk nie potrafią jej zarejestrować. Duchowa natura Boga jakby nie pasuje do mojej ludzkiej percepcji. Z reguły Jego zamieszkiwanie we mnie wcale nie wiąże się z poczuciem przytulności ani z brakiem obaw o samego siebie czy o przyszłość. Wierzę jednak, że Jego pełna współczucia i otwartości na mnie obecność nie opuszcza mojego domu. Wierzę, że jeśli otwieram się na Niego poprzez moją duchową gościnność, mogę wchodzić w dialog, zadawać pytania i przyjąć za swoje słowa anioła skierowane do Maryi: «Nie bój się!».
Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a będzie zbawiona dusza moja!
br. Łukasz Woźniak OFMCap
Comments are closed.