
Od litości do obecności
A widząc tłumy, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni (Mt 9,36).
Czy chcę litości?
Zastanawia mnie, Jezu, jak się nad nimi litujesz. Ja też czasem czuję się znękana przez konflikt, sytuację, relację z innymi; porzucona przez osoby, które – wydawało mi się – mnie kochają. I jest mi z tym źle! Czuję niepokój, pustkę, rozgoryczenie i smutek! Wtedy na pewno nie chcę Twojej litości! Wręcz przeciwnie, to właśnie Ciebie obarczam całą winą za zaistniałe sytuacje!
Znów wracam w tłum, który ciska się zewsząd… Coś jest nie tak; ta litość musi być inna, skoro oni odchodzą odmienieni!
W końcu i ja staję przed Tobą, twarzą w Twarz, spojrzenie naprzeciw Spojrzenia, gotowa wykrzyczeć Ci moją nędzę, znękanie, bunt i całą wiązankę uczuć, które kotłują się we mnie. A wtedy wystarcza ułamek sekundy Twojego Spojrzenia, nie musisz nawet nic mówić, wystarcza Twoja żywa Obecność… Wspominasz, że «robotników mało» (por. Mt 9,37)
Wypchnięta przez tłum, z oddali spojrzałam na Ciebie pochylającego się nad kimś… Mając w sobie tę scenę, dziś pochylam się nad człowiekiem, którego mi stawiasz na drodze, tu i teraz. Raz jest to dziewczyna na ulicy czekająca na klienta, innym razem ubogi, przy którym siadam, by zjeść z nim ciepły posiłek z plastikowej miseczki, albo więźniarka czekająca na spotkanie. Pewnego dnia każdy z nich dokonał wyboru, niekoniecznie właściwego, i jest tego świadomy. Za taki krok każdy z nich płaci odpowiednią cenę. Jednak czy ci ludzie potrzebują litości? Od Ciebie, Jezu? Ode mnie? Posyłasz mnie do nich, abym mogła się z nimi spotkać tak jak z Tobą – spojrzeniem, gestem, obecnością… I tak naprawdę od tego wszystko się zaczyna – milkną urazy, wstyd, upokorzenie. Powolutku odkładamy razem warstwy znękania, porzucenia i odkrywamy człowieka, który ma swoją godność, dumę i Pasterza. To, co darmo otrzymujemy, ma wartość nieobliczalną i się pomnaża.
Panie Jezu, daj mi wiarę ziarnka gorczycy, bym umiała uzdrawiać chorych, wskrzeszać umarłych, oczyszczać trędowatych i wypędzać złe duchy. Za darmo. Amen.
Beata Proesler
Comments are closed.