Ukryty przyjaciel

Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa (J 19,38).

Nie wiem, czy też tak było w życiu Józefa z Arymatei, ale jego postać uświadamia mi coś ważnego. Dopiero po śmierć Jezusa ujawnił, że coś go z Nim łączyło. Może właśnie śmierć ma to do siebie, że czyni przyjaźń łatwiejszą. Gdy odbierze przyjacielowi siły, aby nie mógł działać, odbierze mowę, aby nie mógł nic powiedzieć, zamknie oczy, aby nie mógł niczego zobaczyć, wyłączy myślenie, aby nie mógł kojarzyć i pozbawi go odczuć, to wówczas naprawdę łatwiej jest mi przyjaźnić się na całego. Wówczas nie ma rzeczy niemożliwych. Ponosząc ogromne ryzyko, jestem w stanie w imię przyjaźni zrobić naprawdę wiele.

Odkrywam w sobie ukrytego przyjaciela, który skarb przyjaźni pielęgnuje głęboko w sobie. W przyjaźni nigdy nie mówi otwarcie tego, co sam przeżywa, lecz skrycie, we własnej głowie prowadzi setki powtarzających się i dobrze mu znanych konwersacji. Głośno zwraca się do innych w wielu sprawach, ale o tym, co ich łączy i dzieli, rozważa tylko wewnątrz samego siebie. Skryty przyjaciel nigdy nie okazuje swoich uczuć. Ma ku temu osobiste uzasadnione powody: prawdę serca lepiej zachować na odpowiedni moment, bo z pewnością najwierniejszy towarzysz by jej nie zniósł. W przyjaźni w ukryciu jestem powściągliwy w gestach i czynach. Lepiej nie stawiać przyjacielskiej więzi w niezręcznych sytuacjach bliskości. Duchowe intencje są bardziej uduchowione. Ukryty przyjaciel ma na każdą życiową sytuację swoje dobrze opracowane zasady.

Rozważam sobie, że Jezusa nie zabiły tłumy złych ludzi, tylko zbyt duża liczba ukrytych przyjaciół. Dlatego przyjacielowi z Arymatei zostało tylko ciało. Może teraz spotka się z sercem, gdy zaczął ujawniać, że jest przyjacielem.

Jezu, dodaj mi odwagi, bym wychodził z ukrycia i żył coraz bardziej.

Piotr Wardawy