Zawodne ogniwo

Odpowiedział Jezus: «Życie swoje oddasz za Mnie? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz» (J 13,38).

Stworzył mnie i utkał doskonale, otoczył troskliwą opieką. Zadbał o wszystko – dał zdrowie, sprawny umysł, talenty, urodę. Dał miłość, dożywotnią gwarancję obecności; kredyt zaufania. Powołał mnie od niemowlęctwa, wybrał, wezwał po imieniu, ukrył w cieniu swej ręki (por. Iz 49,1-2).

A ja… Cóż… Wierzgam, wyrywam się, uciekam; ciągle testuję Cię i sprawdzam. Nie ufam, nie wierzę. Nie umiem przyjąć Twej miłości, która nie stawia warunków. Staję przed Tobą, Panie, z nagim sercem i duszą, obnażona w słabościach, odsłonięta w niemocy. Już nie udaję, bo nie mam siły; nie chcę odgrywać kogoś innego. Jestem zawodna i niedoskonała, nie spełniam lokowanych we mnie oczekiwań. Wystawiona na ludzką ocenę, na pogardę. Ty wiesz, znasz mnie i kochasz. Naprawdę chcesz mnie taką – prawdziwą? Mimo że nie tylko trzy razy, ale nawet stokrotnie częściej zawodzę, zapieram się Ciebie, odrzucam Twoje obietnice, odtrącam miłość, wątpię w przebaczenie? Nie wierzę w to, że jestem warta Twej uwagi, starań, miłości, opieki.

Błądzę, wątpię i ranię, a w Twoich oczach nieustannie jestem droga, warta miłości, uwagi, godna kolejnej szansy. Ty jesteś przy mnie i ze mną. Blisko. Wbrew wszelkiej ludzkiej logice nie odtrącasz, ale wciąż przebaczasz i przygarniasz. Czekasz cierpliwie.

Panie, w Tobie ucieczka moja! Bądź mi opoką i twierdzą (por. Ps 71,1-3). Schowaj mnie, ochroń, prowadź, ratuj. Wyzwalaj z moich zdrad i niemocy. Kochaj, przy sobie trzymaj i ocalaj – taką słabą, chwiejną i zawodną, ale prawdziwą, bez retuszu.

Iwona Bielińska