
Odbicie w lustrze
«Ukazałem wam wiele dobrych czynów, które pochodzą od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie ukamienować?» (J 10,32).
Ewangelie ostatnich dni mnie niepokoją – ciągłe szemrania przeciwko Jezusowi, wystawianie Go na próbę, prześladowania i oskarżenia. Dzisiaj znowu Żydzi chwytają za kamienie, przypisując Jezusowi bluźnierstwo. Tyle czasu spędził z nimi: rozmawiał, wyjaśniał, nauczał, a i tak Jego słowa zostają wypaczone i stają się powodem agresji. Czuję, jak narasta we mnie złość, że nie słuchają, co Jezus do nich mówi, posądzają Go o złe intencje i nie dostrzegają Jego łagodności i dobroci. Mam chęć rzucić się do obrony i osłonić Go przed wszystkimi zarzutami.
Jednak im dłużej wpatruję się w tę scenę – w ciągłe posądzanie Boga o kłamstwo i złe zamiary – tym bardziej przypomina mi ona coś znajomego. Słyszę w sobie dialog Żydów z Jezusem, czuję ich narastające napięcie. O tak, znam tę scenę z własnego życia. Nawet dziś Bóg mówi do mnie: Nie martwcie się o jutro (Mt 6,34), ale ja nadal boję się o przyszłość, pisząc złowieszcze scenariusze. Mówi do mnie: Ufaj, córko! (Mt 9,22), ale jak mam ufać, kiedy w jednej chwili świat zawalił się na moją głowę. Mówi: Ja jestem (J 18,5), ale ja Go wciąż nie czuję, nie widzę, zostałam zupełnie sama z problemami… O tak, potrafię zrozumieć Żydów.
Nie wystarczy słyszeć Słowo. Aby mogło Ono we mnie wzrastać, potrzebuje głębi relacji. Dopiero kiedy poznaję swoje wypaczone obrazy Boga i konfrontuję je z Jego prawdziwym obliczem, powoli boję się Go coraz mniej. Zaczynam dostrzegać, że to nie Bóg mnie okłamuje i oskarża, ale Jego obrazy, które w sobie noszę. Nazywam więc mechanizmy, które mną kierują. Prawda, którą odkrywam, jest niewygodna, czasami wstydliwa, ale zazwyczaj uwalniająca. W cieplarnianych warunkach łagodności, dobroci i zaufania, którymi jestem otoczona, bardzo powoli wchodzę w coraz głębszą przyjaźń z Bogiem. Im więcej jest wokół mnie prawdy i ciszy, tym głębsza staje się moja relacja z Bogiem. Zamiast Go oskarżać, mówię Mu o lęku, który we mnie wywołuje, zamiast długich modlitewnych powinności, zastygam zapatrzona w Niego. Im mniej mam siły, im mniej mogę i muszę, tym bardziej Słowo kiełkuje.
Boże, dziękuję Ci za to, że wraz ze smutkiem żałoby przynosisz całe morze nowych, dotychczas nieznanych łask.
Elżbieta Gontarczyk
Comments are closed.