
Słuchać, mówić, rozejść się
I rozeszli się – każdy do swego domu (J 7,53)
A mogli nic nie mówić. Mogli tak stać przy Tobie i słuchać. Nie rozeszliby się do domów. Pewnie poszliby za Tobą. Może poszłabym za Tobą. Wybrali hałas i pytania. Tak jak ja, gdy decyduję się na siebie w czasie, który jest Twój. Niewykorzystana szansa zapisana na stronach Ewangelii, podobnie jak niewykorzystane spotkania z Tobą w moim życiu. I te męczące, ludzkie pytania o Galileę, Betlejem i przepisy Prawa, które zadano, żeby Ciebie zakrzyczeć. Męczące, bo podobne do moich, niewypowiedzianych na głos wątpliwości.
Znużył mnie hałas tego fragmentu Ewangelii. Siedem pytań wśród piętnastu zdań. Prawie tyle, ile zadaje moja czteroletnia córka między jednym a drugim kęsem kanapki. A jednak jej pytania nie irytują. Pewnie dlatego, że nie przemyca w nich ugruntowanej już tezy. A może dlatego, że nie podpiera się Prawem lub, co bliższe jej sercu, Elementarzem przedszkolaka? Stoi ufnie, wpatruje się tymi swoimi dużymi oczami i czeka na odpowiedź.
Ciekawa jestem, co zrobił Nikodem tamtego dnia. Jeden spośród nich – ten, który przedtem przyszedł do Ciebie i który znał Prawo. Co odczuwał, prowadząc do czołowego zderzenia Prawa tamtych i Prawa wypełnionego przez Ciebie, Panie? Wybrał słuchanie, mówienie czy powrót do swego domu?
Zapraszam Cię, Panie, do mojego domu. Amen.
Anna Skrobisz
Comments are closed.