W mojej świątyni

Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik (Łk 18,10).

Mam w sobie głęboko ukryty ogromny lęk przed osądzeniem. Jakiego rodzaju osądzeniem? Przed takim, w którym zostaje zanegowane moje istnienie. Wyrok tego osądu brzmi: «Nie masz prawa istnieć, nie ma dla ciebie usprawiedliwienia».

Bronię się przed tym z całych sił, chwytając się wszelkich możliwych sposobów. Jednym z nich jest przekonywanie siebie, Boga i wszystkich innych, że nie jestem aż taki zły, że mam w sobie dobro, które warto zauważyć, przyjąć i docenić. Wówczas linią obrony samego siebie staje się porównywanie z innymi: «Tak, mam wiele słabości i grzechów, ale nie aż tyle co inni. Nie jestem doskonały, ale też nie jestem tak zepsuty jak inni». Dokładam do tego wszystkie moje zasługi i dobre uczynki – w końcu całe życie je wypracowuję. Niech one potwierdzą, niech staną w mojej obronie i przekonają ławę przysięgłych, że zasługuję na życie, że nie powinno się mnie odrzucić ani potępić.

Znajduję też w sobie głęboko ukrytą pewność, że już nie muszę się martwić jakimkolwiek sądem. Nikt nie ma prawa decydować o moim istnieniu lub nie, ponieważ nie ma nic bardziej pewnego niż to, że mam nie tylko prawo do istnienia, ale jest we mnie złożony Boski imperatyw, aby odkrywać i rozwijać Jego nieskończony potencjał.

Wówczas nie muszę wypracowywać żadnej linii obrony. Nie mam potrzeby przekonywać do siebie przysięgłych. Mogę się skupić na tym, aby odkrywać samego siebie bez wewnętrznej presji i nacisków z zewnątrz. Wraz z tym rodzi się we mnie odwaga do zobaczenia tego, jaki jestem. I nie boję się odkrywać w sobie zdziercy, niesprawiedliwego, cudzołożnika albo i celnika. Każdego z nich mam w sobie i każdy z nich tęskni za uwolnieniem od przymusu bycia kimś, tylko nie sobą.

W mojej świątyni są obaj: faryzeusz i celnik. Wierzę mocno w to, że w pewnym momencie zobaczą siebie i zaczną ze sobą rozmawiać. Wtedy doskonały zachwyci się wolnością ufającego grzesznika, a grzesznik odzyska pogrążoną w iluzji poprawność faryzeusza.

Dobry Ojcze, dawaj mi pewność Twojej miłości, abym nie musiał się głupio wywyższać, ale miał odwagę konstruktywnie uniżać.

Piotr Wardawy