Tato!

Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie (Mt 6,8b).

Kiedy myślę o Bogu, który zna mnie lepiej niż ja sama siebie, mam mieszane uczucia. Z jednej strony czuję wielki pokój i ogromne ciepło rozlewa się w mym sercu. Jest mi bezpiecznie i spokojnie. Z drugiej zaś ogarnia mnie żal, że z tak wielkim oporem chcę Go poznawać i z Nim być, kiedy jest na wyciągnięcie ręki.

Wydaje mi się niewiarygodne, że jest Ktoś, kto wie najlepiej, czego potrzebuję. Aż chciałabym zawołać: «Proszę, powiedz mi, pokaż, daj jakiś znak!», bo nierzadko gubię się w tych moich potrzebach. Byłoby mi łatwiej i spokojniej, gdyby ktoś powiedział, co powinnam zrobić, w którą stronę pójść.

Niedawno odkryłam, że przez większość mojego życia częściej wybierałam zaspokajanie potrzeb innych niż własnych. Moje życiowe decyzje determinowali inni ludzie. Dziś, jeszcze trochę nieśmiało, zaczynam wierzyć, że moje potrzeby są dobre. Uczę się na nowo odkrywać pragnienia swojego serca i od nich nie uciekać. Poruszam się w tym obszarze jak we mgle, ale już, raczej dość ostrożnie, wyciągam swoją dłoń.

Jeszcze pamiętam czas w moim życiu, gdy słowo «Ojciec», nawet podczas modlitwy, nie mogło przejść mi przez gardło. Czułam, że wypowiadając je, będę oszukiwać siebie i Pana Boga, więc wolałam nie mówić go wcale. Z biegiem lat z tego «wyrosłam» i nauczyłam się je wypowiadać, mimo że nadal niekiedy czułam się z tym obco. Poznałam modlących się ludzi, którzy zwracają się do Pana Boga «Tatusiu» i spotykają się z Nim na prawdziwej kawie i ciasteczkach. Zaczęłam wierzyć, że odbudowanie zaufania do Ojca jest możliwe. Doświadczyłam też ojcowskiej miłości, która powoli zmienia obraz ojca we mnie. Wiem, że jestem na dobrej drodze.

Tato, niech Twoje prawdziwe Oblicze rozkwita w moim sercu i umyśle, a Ty sam chwyć mnie za rękę i nigdy nie puszczaj.

Magdalena Pająk