
Człowiek pustynia
Duch wyprowadził Jezusa na pustynię (Mk 1,12; por. Łk 4,1).
Jako chrześcijanin i zakonnik wiele razy na dzień przyzywam do siebie obecność Jezusa. Zapraszam Go do siebie i do swoich spraw. Przywołuję Go i chętnie chciałbym odczuć działanie Jego Ducha we mnie, zobaczyć jakieś efekty, jakąś przemianę. Także moja codzienna msza święta jest czasem Jego przychodzenia do mnie w bardzo specjalny, eucharystyczny sposób. Dotychczas swoje duchowe wnętrze wyobrażałem sobie jako dom, mieszkanie; jako miejsce, które przez obecność Chrystusa stawałoby się Jego świątynią, przestrzenią gościnności z domową atmosferą. Czytając dzisiejszą Ewangelię, odkrywam jednak inną prawdę o sobie – moje wnętrze jest pustynią! Ja sam jestem pustynią. Tym bardziej cieszę się z tego, że „Duch wyprowadza Jezusa na pustynię”!
Przychodząc do mojej wewnętrznej pustyni, miejsca o znikomym życiu duchowym, Jezus napotyka na moje biedy. Napotyka na moje „pustynne pragnienia”, które kierują moim życiem, nawet jeśli nie chcę tego uznać: żeby wszystko mi się zamieniało w rzeczy, które lubię, czyli żeby nie spotykały mnie żadne doświadczenia „kamienne”, ale tylko te „chlebowe”. Dalej, żeby nikt mnie nie krytykował, ale raczej docenił, zauważył, zapamiętał, uznał moją wartość, służył mi jak aniołowie. I wreszcie żebym z tego życia coś miał, żebym coś osiągnął, coś posiadał, zapanował nad jakimś „królestwem tego świata”.
Jezus, przychodząc do mnie, „odczuwa głód”, bo prawda jest taka, że nie mam niczego w sobie, co mogłoby kogoś żywić czy posilić. Mam jednak takie przekonanie, że Jezus lubi pustynię. Sam ani od niej nie ucieka, ani jej na siłę nie przemienia w coś innego. Przychodzi na pustynię jako Ten, który ją egzorcyzmuje. Bardzo mi się to podoba!
Niech się rozweselą pustynia i spieczona ziemia, niech się raduje step i niech rozkwitnie! Bo trysną zdroje wód na pustyni i strumienie na stepie; spieczona ziemia zmieni się w pojezierze, spragniony kraj w krynice wód! (Iz 35,1.6b-7a)
Łukasz Woźniak OFMCap
Comments are closed.