Pamięć Boga i moja pamięć

 Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama (Mt 1,1).

Słabo pamiętam mojego dziadka ze strony ojca. Trudno się temu dziwić; kiedy umarł, miałem niecałe dziesięć lat. Pradziadka nawet mój ojciec nigdy nie poznał, a dziadek miał zaledwie kilka lat, kiedy on umarł. Jedyną informacją, jaka pozostała w rodzinnej pamięci o pradziadku, to jego imię. Nic więcej. Moja wiedza o rodzinie ze strony matki jest niewiele większa. Kończy się na pradziadkach.

Zastanawiam się na tym z jakimś smutkiem. Co prawda pamięć jest strażnikiem mojej tożsamości, przywołuje minione wydarzenia, spotkania z ludźmi, z Panem Bogiem, które stały się częścią mnie samego. Dzięki niej nie muszę co rano zaglądać do dowodu osobistego, żeby dowiedzieć się, kim jestem, ani na nowo poznawać ludzi, którzy są dla mnie ważni. Jednak dzisiejsza Ewangelia skłania mnie do przekonania, że ludzka pamięć jest również świadectwem o życiu, które się nieuchronnie skończy. Przypomina o upływie czasu, o biegu chwil i zdarzeń, o przemijaniu życia, mojego życia. Przemijają nie tylko wydarzenia, które pamięć próbuje zachować, ale również ona sama. Z czasem staje się przecież coraz słabsza. Nawet to, co w niej było do niedawna żywe, zaciera się, blaknie, ulega zapomnieniu, a pozostaje jedynie jakieś nikłe poczucie, że coś było, ale już nie pamiętam co…

Cóż tego, że starożytni Izraelici przekazywali sobie pamięć o przodkach? Cóż z tego, że ich imion musiały się uczyć na pamięć małe dzieci, aby usankcjonować prawo do zamieszkiwanej ziemi lub przywilejów rodu? Cóż z tego, skoro ta pamięć jest ostatecznie świadectwem o śmieci?

Chyba że w tym „szaleństwie” utrwalania imion w pamięci zawiera się jakieś pierwotne przekonanie, że Bóg pamięta ludzi, nawet tych zmarłych, zupełnie inaczej niż człowiek? Może Hebrajczycy wyrażali w genealogiach swoje pokorne przekonanie o własnej kruchości, ponieważ wierzyli, że Bóg zawsze o nich pamięta? Może dla nich Jego pamięć była gwarancją życia wiecznego, dowodem niesłabnącej miłości?

Na pewno Jezus tak wierzył. On, najpiękniejszy spośród synów Narodu Wybranego i Syn Boży. Dla Niego Bóg Ojciec jest Bogiem żyjących, a nie umarłych. Wszyscy, o których On pamięta, żyją, a to, o czym zapomniał, przestało istnieć. Takiej wiary w Boga, który o mnie zawsze pamięta i nigdy nie zapomni, mogę się uczyć od Jezusa. Żyję tylko dlatego, ponieważ On o mnie pamięta.

Dziękuję Ci, Ojcze, za to, że jesteś inny niż ja, że pamiętasz zupełnie inaczej, niż ja pamiętam. Twoja pamięć jest gwarancją mojego wiecznego życia, a niepamięć – prawdziwym miłosierdziem. Dziękuję Ci, Jezu, bo narodziłeś się, żeby mnie przekonać o nadziei na życie pomimo śmierci.

br. Michał Deja OFMCap