Królestwo niebieskie

Jezus powiedział do tłumów: «Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on. A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je. Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. A jeśli chcecie przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść. Kto ma uszy, niechaj słucha» (Mt 11,11-15).

Kto może wejść do królestwa niebieskiego? Kto jest największy w królestwie niebieskim? To były jedne z najważniejszych pytań, które nurtowały Apostołów. Jezus poprzez dialog i nauczanie pełne paradoksów i przypowieści naprowadzał swoich uczniów na właściwe rozumienie królestwa. Bo nie można przełożyć czy porównywać tego świata, w którym żyjemy i który rządzi się swoimi prawami, do rzeczywistości, która zakryta jest przed naszymi oczami.

Królestwo Boże wymyka się moim schematom, regułkom i racjonalnej logice… Nawet moje ludzkie poczucie sprawiedliwości musi skapitulować, chociażby wobec nauczania zawartego w przypowieści o nieuczciwym zarządcy czy robotnikach w winnicy. Także dzisiejsze stwierdzenie Jezusa o gwałtownikach zdobywających królestwo wprawia mnie w pewien dyskomfort. Dlaczego? Dlatego, że wydawało mi się, że wystarczy prowadzić spokojne życie praktykującego katolika, aby z powodzeniem przekroczyć progi nieba.

Dzisiejsza Ewangelia zaprasza mnie do wyjścia z moich utartych kolein myślenia. Jezus wciąż mnie zaskakuje, bo chce, abym zobaczył to, co najważniejsze. Królestwo Boże zdobywa się w sposób gwałtowny, zdeterminowany. Aby wejść do niego, powinienem być gotowy na wszystko. Do tak „elitarnego” grona, jakim są mieszkańcy królestwa Bożego, w którym nawet Jan Chrzciciel (!) zajmuje ostatnie miejsce, powinienem wedrzeć się, zuchwale sforsować bramę i w sposób bezczelny wejść do środka. Teraz rozumiem, dlaczego Pan Jezus z taką sympatią patrzył na setnika z Kafarnaum, celnika Zacheusza, ubogą wdowę czy też jawnogrzesznicę, która namaściła Mu nogi kosztownym olejkiem. Dlatego, że w sposób gwałtowny przełamywali się, w sposób szczodry, wspaniałomyślny odpowiadali na miłość Boga i w ten sposób zdobywali królestwo (inaczej: zbawienie). Do królestwa nie wchodzi się tytułem dziedzictwa, lecz zdobywa się je pasjonującą walką z samym sobą jako odpowiedzią na łaskę Pana Boga.

Panie Jezu, przemieniaj moje powierzchowne i nijakie serce w serce gwałtownika, które nie spocznie, aż osiągnie królestwo.

br. Daniel Kowalewski