
Czy pozwolisz się odnaleźć?
«Jak wam się zdaje? Jeśli kto posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich: czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się zabłąkała? (…) Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych» (Mt 18,12.14).
Bieg na oślep sprawia, że rany na stopach znów się sączą. Odłamki rozrywają skórę. Czuję każdy kamień, każdy konar. Ostre powietrze chłoszcze mnie zewsząd. Gdy szloch już dławi w krtani, uwikłana w zaroślach lęków przystaję. Próbuję uspokoić rozszalały oddech. Podnoszę utkwiony w ziemi wzrok. Z oddali spoglądam na gromadę dziewięćdziesięciu dziewięciu. Obraz migoce w załzawionych oczach. Tęsknota wzbiera we mnie spienioną falą. Chwytam się tego widoku z dystansu jak tratwy. Wpatruję się. Są wszystkie, ale nie wszyscy. Zaraz, chwileczkę, gdzie jest pasterz?
Nie znalazłam dotąd własnego pastwiska. Błąkam się między wieloma jako ta nieprzysposobiona do stada. Ukryty imperatyw wciąż przygasza pragnienie, aby zostać, być, i popycha do ucieczki. Ani zieloność trawy, ani dbałość o trzodę nie powściąga tej wewnętrznej tyranii. Zagubiła się bowiem we mnie cząstka, od której stronię, której nie znam, o której pamiętać nie chcę. Żadna z dziewięćdziesięciu dziewięciu pozostałych o niej nie opowie ani jej nie zastąpi. Niezauważona – krzyczy niewiadomą. Ignorowana – odtrąci każdego, opuści kolejną zagrodę. Nie ujawni się na skąpanej w słońcu polanie, wyłoni się dopiero na uboczu, w cichości. Ona otwiera się sekretnie, delikatnie. Ona nosi w sobie rys mojej duszy. Tak krucha i bezbronna, że ma tylko swoje „teraz”. Niepewna wszystkiego, siebie samej? A jednak to ona dopełnia mnie całą.
Nie obiecam, że znów nie odejdę, nie zbiegnę na równinę. Czy naprawdę oddasz za mnie swoje życie (por. J 10,11)? Potrzebuję mocnej dłoni, która poprowadzi mnie drogą scalania stu ułamków – dopiero połączone odmalowują prawdę o mnie. A ta jest tak prosta. W swej słabości pragnę jednego – kochać i być kochana. Rozsypana układanka, sklejona z nadszarpniętych fragmentów, odsłania wyjątkową historię – moją. W niej szukasz mnie nieustannie. Gdy dzisiaj ponownie mnie znajdujesz i zachęcasz do powrotu, zbliżam się do tajemnicy, że Jesteś bramą, przez którą przechodzę do nowego życia (por. J 10,7.9).
Wschodzi słońce. Wokół gra cisza, która pozwala odetchnąć. Oddycham miarowo. Budzą się we mnie świeże siły. Rozjaśnia się wokół, widzę wyraźniej. Oto znów jestem w domu, u siebie. Otula mnie przyjemne ciepło. Zaraz, chwileczkę, nie czuję zmęczenia, moje stopy nie dotykały ziemi. Ktoś przyniósł mnie na swoich ramionach…
Ty, który przychodzisz jako Emmanuel, daj mi poznać, że Jesteś «Bogiem z nami», Bogiem ze mną.
Anna Kaszubowska
Comments are closed.