
Mieć Ją przy sobie
Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja (Łk 1,26).
Jaką Ona była kobietą – córką, żoną, matką, znajomą? Przywoływałam sobie wydarzenia z Jej życia: powołanie do macierzyństwa, spotkanie z Elżbietą, Betlejem (w którym nie znalazło się miejsce dla rodzącej kobiety), ucieczkę do Egiptu. Wydarzenie po wydarzeniu – te opisane w ewangeliach i te w domyśle, które musiały zaistnieć: wszystkie rozmowy z Józefem (począwszy od tej po Zwiastowaniu), kłopoty dnia codziennego, relacje z rodziną i sąsiadami.
Musiało być wielkim błogosławieństwem mieć Ją obok siebie – Maryję, która nie oceniała, nie zazdrościła, nie eskalowała konfliktów i nie zabijała słowem. Myślę, że nawet gdyby Jezus nie był Bogiem, i tak byłby wspaniałym, dobrym człowiekiem, bo miał obok siebie Kogoś, kto codziennie dawał życie swoją dobrocią, łagodnością, cierpliwością, brakiem jakiejkolwiek oceny.
Przebywam z kimś, kto wierzy, że mam w sobie dobro, i nie ustaje w tej wierze pomimo okoliczności, to choćbym sama w to nie wierzyła, powoli rodzę się do nowego życia…
Maryjo, chciałabym mieć Cię przy sobie…
Elżbieta Gontarczyk
Comments are closed.